top of page
Szukaj

ZŁODZIREJ - Ivo Vuco.

Gdybym mógł się cofnąć i coś zmienić, to zrobiłbym tak: złapałbym za fraki samego siebie i zdzielił po pysku tak mocno, żebym w końcu zaczął myśleć jak człowiek.

Grzegorza Stelmaszewskiego widzieliście nie raz w kinie i telewizji, w wielu barwnych epizodach. Był przecież aktorem. Ale nie wiecie, że jego życie to dopiero materiał na gotowy film!

A właściwie na kilka: na thriller więzienny (siedział siedmiokrotnie), melodramat (kochał Cygankę, która przedwcześnie umarła), sensację przygodową (opisywane napady mógłby nakręcić Scorsese), barejowską komedię (właścicielka mieszkania, z którego go wyrzuciła, okazała się lekarzem w ośrodku dla bezdomnych) oraz… (sami poczytacie). Lecz i to nie wszystko: „Złodzirej” to zarazem barwna kronika społeczno-obyczajowa z czasów Polski dwóch epok i wreszcie – współczesny moralitet.

Chciałem napisać książkę o prawdziwym człowieku. Nie nudną biografię celebryty, sportowca, czy polityka, a człowieka z charakterem, który przeżył swoje życie tak, że inni baliby się wejść w jego buty. Ale też takiego, który przez całe życie był blisko szarego człowieka, który rozumiał ich ból dnia codziennego w latach, kiedy wolność była słowem niemal zakazanym, lub co najmniej słowem zniekształconym.

-Ivo Vuco. Autor-


Konie przy blacie zamarły w bezruchu, cwel przestał obciągać druta, a reszta spod derek wychyliła pacyny, licząc na kolejny kocioł. Ułan schował dzidę do badejek i walnął z graby w uśmiech druciarza. Stanąłem na środku kajuty, gotowy na targanie się po szczękach. Po mojej lewej stronie stał fikoł, którego byłem gotowy użyć na konia. W końcu był o wiele większy ode mnie i miał za sobą kilku fąfli.

Pierwszy raz trafił do więzienia jako siedemnastolatek. W schronisku dla bezdomnych wypatrzył go Piotr Trzaskalski. Po "Edim" zagrał miedzy innymi w "Sztuczkach", "Służbach specjalnych", "Córkach dansingu" oraz kilku odcinkach "Pitbulla" i "Kryminalnych". Wydawnictwo AGORA opublikowało biografię Grzegorza Stelmaszewskiego.

Stelmaszewskiego poznałam w 2003 roku. W schronisku im. brata Alberta przy ul. Szczytowej znad kawy plujki opowiadał mi o swoim filmowym debiucie w „Edim” Piotra Trzaskalskiego, a także poprzedzających go odsiadkach. Kilka lat później odwiedziłam go w mieszkaniu, do którego przeprowadził się z Grażyną. Poznali się w schronisku (pracowała tam jako pielęgniarka) i pokochali – jak w hollywoodzkim melodramacie.

A jednak happy endu nie było. Miesiąc temu media obiegła wiadomość o samobójczej śmierci Stelmaszewskiego. Pogrzeb „zawodowego amatora” odbył się tego samego dnia, w którym do sprzedaży trafił „Złodzirej” – spisana przez Ivo Vuco biografia Stelmaszewskiego. Awanturnicza – jak życie jej bohatera.

Modelowy odbiorca tego typu piśmiennictwa nie nastawia się raczej na walory literackie. Ważna jest fabuła i anegdoty, których akurat w „Złodzireju” jest mnóstwo. Stelmaszewski, chłopak z Bałut, latami wiódł „życie na orbicie” (odsyłam do rozpoczynającego książkę słowniczka grypsery), więc jego przypadkami można by obdzielić kilka życiorysów. „Złodzirej” to przede wszystkim sceny więzienne, przeplatane opowieściami o „królewskim” życiu na wolności. Czytając barwne opisy włamań do mieszkań (w tym skok na majątek dyrektora zakładów przędzalnianych, skwitowany komentarzem „okradliśmy złodzieja”) oraz „epickich”, jak by powiedziała dzisiejsza młodzież, balang („koks, wóda i dziwki”), można domniemywać, że sporo jest tu autokreacji.

„Złodzirej” to również opowieść o Łodzi z czasów transformacji. Białe plamy „odsiadek” wypełniają korekty łódzkiej topografii – „Manhattan”, posterunek milicji przy Piotrkowskiej 212, zamienił się niespodziewanie w oddział banku PKO. Stelmaszewski z nostalgią wspominał, jak hitem łódzkiego półświatka stał się „Vabank” Machulskiego, wyświetlany w kinie Gdynia („tego dnia chyba nikt nie został w mieście oskubany, bo każdy blatny wybrał się do kina. Czułem się jak na zjeździe klasowym”).

Książka napisana jest sprawnie i dynamicznie, naszpikowana mięsistymi dialogami i żołnierskim dowcipem. To zasługa nie tylko Stelmaszewskiego, również Vuco, który zadbał o kompozycję i styl, zachowując leksykalne osobliwości bohatera. Bez słowniczka gwary więziennej ani rusz, bo kto wie, czym są „mikre planety”, „muminek” czy „paryżanka”? „Krasna Kanioła”, czyli „Czerwony Kapturek” w wersji grypsowanej, rozbawi nawet czytelników, którzy niespecjalnie cenią łotrzykowskie opowieści z pierwszej ręki.

Szkoda, że w „Złodzireju” tak niewiele można przeczytać o filmowych doświadczeniach Stelmaszewskiego, który przez lata współpracował z agencją Gudejko, występując w filmach i reklamie. Lubił opowiadać, że nie grał, tylko „występował”. Anegdoty z planu nie okazały się pewnie tak ciekawe, jak opowieści więzienne. Plus za świetny tytuł – neologizm (kontaminacja słów „wodzirej”, „Łódź” i „złodziej”) autorstwa Romana Jędrkowiaka z agencji ADHD Warsaw.

-Izabela Adamczewska. Wybrocza.pl | Łódź-


Życie jest jak striptiz transwestyty. Wszystko ładnie, pięknie, aż tu nagle chuj! Tak właśnie ze mną igrało życie. Kiedy już się wydawało, że zaczyna mi się układać, wtedy szlag wszystko trafił. Najpierw zostałem sam, potem samotny, a teraz bezdomny.

W planach była trylogia Grzegorza Stelmaszewskiego. Autor wciąż posiada zachowane rozmowy z Grzegorzem. Druga część opowiadała o pracy w filmie i życiu w rodzinie. Trzecia miała opisywać zdruzgotane życie Grzegorza po śmierci żony, Grażyny, walce o majątek, godność i nowe życie. Na dzień dzisiejszy wydanie kolejnych tomów zostało wstrzymane.


TYTUŁ: Złodzirej

AUTOR: Ivo Vuco & Grzegorz Stelmaszewski

WYDAWNICTWO: Agora

OKŁADKA: Miękka

ILOŚĆ STRON: 504

FORMAT: 135 x 210

ROK WYDANIA: maj 2017

ISBN: 978-83-268-2513-2

JĘZYK: polski


OCENA: 10/10


Książka dostępna również w formacie e-book.


KUP TERAZ

12 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page