CZŁOWIEK Z METALU - Mark Eglinton.
Pewnego dnia gruchnęła wiadomość, że James Hetfield, frontman kultowej Metallicy, postanowił wydać swoją biografię. Kilka tygodni później Wydawnictwo In Rock wypaliło z wiadomością, że oto nadchodzi jedyna, szczegółowa i epicka biografia Jamesa Hetfielda. Zrobiło się gorąco. Jak, co, kiedy, gdzie? Już? Tak szybko? Ano, ustawiły się kolejki, bo to przecież nie miała być biografia Nienasyconego dwudziestokilkulatka czy wschodzącej daleko za horyzontem gwiazdki muzyki neo pop, ale biografia żywej legendy mocnego uderzenia, prekursora trash metalu, poety, wirtuoza i ikony.

Jesteśmy wielkimi fanami Metallicy, a James’a Hetfield’s największymi z możliwych. Nie było więc takiej możliwości, abyśmy nie sięgnęli po tę książkę. Naszą uwagę jednak zwrócił autor, który napisał już biografię tegoż człowieka w 2010 roku. NIE AUTORYZOWANĄ przez samego zainteresowanego! Cóż, przyszło nam do głowy, że może dogadał się z Hetfieldem i tym razem przyłożył się do pracy uzyskując zgodę i aprobatę założyciela legendarnej metalowej kapeli. Wydawca okazał się cwaniaczkiem i ulokował te książki w księgarniach… zafoliowane! Po co? Już wyjaśniamy. Ani z przodu książki, ani z tyłu nie jest napisane, że książka jest powieleniem nic niewartej publikacji z 2010 roku.
Książka Marka Eglintona stanowi pierwszą próbę opowiedzenia losów tego niezwykłego człowieka. Autor specjalnie na potrzeby tej biografii przeprowadził niezliczoną ilość wywiadów z najważniejszymi osobami mającymi wpływ na historię Jamesa Hetfielda, tworząc dzięki temu wielowymiarowy obraz artysty.
Powyższy cytat mówi o jednym autorze, ale po zakupie i rozfoliowaniu książki okazuje się, że 3 ostatnie rozdziały zostały napisane przez „Wydawcę Polskiego”. Czy Wydawca Polski również przeprowadził choć jedną rozmowę z najważniejszą osobą mającą wpływ na tego człowieka? Jesteśmy pewni, że nie. Skąd zatem czerpał wiedzę? I jak to się ma do rzetelności przekazu? Mało tego, ten sam cytat wskazuje na to, że autor nie rozmawiał z samym bohaterem książki! Co więcej, dopiero po rozfoliowaniu książki dowiadujemy się, że jest to przekład nieautoryzowanego bubla sprzed 8 lat!
Co do zawartości książki, to twardo trzeba zaznaczyć, że NIE JEST to szczegółowa biografia Jamesa Hetfielda, bo więcej na jego temat można się dowiedzieć z książek biograficznych innych artystów, a czego autor nie uwzględnił w swojej. To, co zostało w tej książce zawarte, wiedzą wszyscy fani Metallicy. Nie ma w niej nic, co można uznać za nowe, ciekawe i szokujące. To wszystko już było. Taką książkę można napisać nie wychodząc z domu. Wystarczy dostęp do Internetu, trochę poszukać, poszperać, pogrzebać, potem ułożyć i ubarwić.
Autor wymienia (bo musi) źródła z których czerpał. Jest ich 47, włącznie z filmami DVD!
Serio, panie Eglinton???
Gdyby książkę pisał MICK WALL, byłaby czymś wyjątkowym, z pewnością byłaby pracą rzetelną, ciekawą i godną przeczytania, ale Mark Eglinton odwalił fuszerkę, pisząc coś, co mogłoby się nadawać co najwyżej na pracę dyplomową, ale nie na „Szczegółową biografię Jamesa Hetfielda”.
Dla autora "najfajniejsza rzecz w Jamesie i Metallice", to ta, że zagrali podczas samochodowego barbecue przed meczem Oakland Raiders. Aż serce boli, kiedy czyta się takie bzdety. Gdyby napisał to o Justinie Bieberze, zrozumielibyśmy, ale o Jamesie Hetfieldzie i Metallice??? Nóż się w kieszeni otwiera!
Ta publikacja, to przykład na to, że w dzisiejszych czasach każdy może wydać swoją książkę, bez względu na jej zawartość. To przykład na to, że wśród zawodowych pisarzy plątają się tacy grafomani jak Mark Eglinton, a wśród wydawnictw można trafić na takie, które nie weryfikują tego, co wydają lub mają to w nosie.
Absolutny chłam i tylko nerw bierze, że ktoś mógł popełnić takiego babola. Czytaliśmy oryginał 7 lat temu. Było nam wstyd się do tego przyznać, więc wymazaliśmy ten stracony czas z pamięci, ale In Rock zasadziło nam kopa w dupsko ponownie, po raz drugi. Mamy nadzieję, że to, co szykuje sam James Hetfield nie zostanie wydane przez to wydawnictwo, bo byłoby szkoda, gdyby tak się stało.
I skąd ten głupi tytuł w polskim przekładzie????
I na koniec jeszcze jedno: sam produkt, pomijając jego treść, jest bardzo, bardzo marnej jakości. Książka klejona tak, jak klejono książki w połowie lat dziewięćdziesiątych. Niektórzy czytelnicy zapewne pamietają okropną jakość tych książek, które rozpadały się podczas pierwszego czytania. To samo stało się z tą książką. Rozpadła się, kiedy czytaliśmy ją po raz pierwszy, mniej więcej w połowie.
TYTUŁ: Człowiek z metalu
TYTUŁ ORYGINALNY: So Let It Be Written
AUTOR: Mark Eglinton
WYDAWNICTWO: In Rock
TŁUMACZENIE: Robert Filipowski
ROK WYDANIA: 2018
ILOŚĆ STRON: 260
FORMAT: 145 x 205 mm
OKŁADKA: miękka
ISBN: 978-83-64373-56-5